Słów kilka skreślić muszę.
Wiele jest ścieżek, które przywiodły Was do Wspólnoty, ale jeden jest Pan Jezus Chrystus. Jedni urodzili się we Wspólnocie, inni trafili przez przypadek – mieli iść w lewo, a poszli w prawo i tak im zostało (”Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych,nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców” Psalm 1 dla mnie dla opamiętania). Ja niewątpliwie tylko i wyłącznie poprzez ludzi za sprawą Ducha Św. przyszedłem za potrzebą serca, albo z pobudek egoistycznych. W trakcie rekolekcji w Maniowach dotarło do mnie, że bez wspólnoty sobie nie poradzę. Modlitwa osobista …….. nie daję rady,  Eucharystia ……. staje się rutyną – wszystko przez brak Ducha Św. Gdzie Go znaleźć?
Ano we wspólnocie. Nie było mi łatwo, bo współpraca z  jakąkolwiek grupą to ciężki chleb. Przyczepiłem się do ludzi, z których jedni zdają maturę, drudzy bawią wnuki. Taki kocioł z zupą jarzynową, która mi coraz bardziej smakuje, bo jest w niej ta „sól”. Ta różnorodność postaci jest niesamowita i jakże piękna. Wielorakość darów – tych odkrytych i ciągle odkrywanych stanowi o jej sile.
Nigdy nie sądziłem, iż w tak „różnym towarzystwie” przyjdzie mi szukać miejsca. To uczy pokory i wsłuchania się w drugiego człowieka. Oczywiście wiele rzeczy irytuje i przeszkadza (np. nie lubię jak głoszący słowo Pana trzymają ręce  w kieszeniach), ale od czego łaska i wspomniana pokora. Mam też świadomość, iż akceptacja mojej osoby może być prawdziwą próbą i wyzwaniem.
Dlaczego to wszystko piszę?
Bardzo mi zależy, aby ta Wspólnota trwała i rozwijała się według woli Pana Jezusa, bo jest dla mnie (znowu egoistycznie) jaskinią schronienia. A co dalej – jeden Pan Bóg raczy wiedzieć i niech nam błogosławi.
Wojtek.
Ps.
Zauważyłem, że napisałem „nam” i to jest piękne.